Blog Archives

Relacja z Maratonu Wrocławskiego. Wreszcie zmądrzałam.

Za siedmioma lasami, za siedmioma maratonami – tak powinien zaczynać się ten tekst. Trzy lata i siedem maratonów musiało minąć, aby pierwszy raz dobrze przebiec te 42 195 metrów. 3 godziny 51 minut – jest życiówka. I jest duma. Taka dojrzała.

Piątek…

Najważniejsza noc przed maratonem to ta na dwa dni przed, czyli jeśli maraton biegniemy zazwyczaj w niedzielę, musimy się wyspać w nocy z piątku na sobotę. Tak się składało, że kończyliśmy trzydniówkę Leona. Tego paskudnego wirusa z 40 st C na busoli i wysypką jakoś opanowaliśmy. Nie opanowaliśmy natomiast tego, że w piątek około godz. 22:00 wylądujemy z Leonem w szpitalu. Tzw. „podejrzenie, które musimy natychmiast wykluczyć” okazało się na całe szczęście fałszywym alarmem. Został ze mnie wrak emocjonalny, ale szczęśliwy, że z Leosiem wszystko w porządalu. Około 23.30 zameldowałam się u Dagi, która użyczyła mi swej kanapy. Ciurkiem przespane cztery i pół godziny lepiej zadziała niż pięć godzin z czterema pobudkami Leona. Tyle właśnie ich naliczył Maciej pełniąc rodzicielski, nocny dyżur w domu. Pobudka o godz. 5.30, bo o 8.00 startował pełny maratończyków samolot do Wrocławia. Daga, Tom, dzięki za nocleg!

Sobota…

Pizza, pakiety i… spać. Spałam, spałam i spałam. W ciągu dnia, w nocy chyba z dziewięć godzin – to była pierwsza życiówka tego weekendu. Dziewięć godzin snu. DZIEWIĘć! To jest to. Poczułam, że żyję. Oprócz tego mocno dyskutowałam z Kamilem-trenerem na temat strategii biegu, przebierałam się w stroje startowe od Dagi, planowałam kolory opasek kompresyjnych i skrupulatnie układałam maratońską playlistę. To był cały maratoński dzień. Mój wspaniały dzień. Wreszcie poczułam, że jutro biegnę wyczekany maraton.

Niedziela…

W drodze na start spotykamy… Halinkę! To czytelniczka bloga, a teraz już moja kumpelka. Pierwszy raz zobaczyłyśmy się przypadkiem przed maratonem w Poznaniu, a teraz w drodze na start we Wrocławiu na środku… ulicy. Halinka „spontanicznie” połamała cztery godziny w maratonie, pocisnęła. Przed startem kokietowała, że chce pobiec na 4h 15 min. Diablica. Ustawiamy się w strefach, serwujemy sobie kopniaki na szczęście, pamiątkowe foto i boom. Wystartowaliśmy. Byłam skupiona od samego początku. Nie szarpałam, nie panikowałam, nie skupiałam się na bólu, nie rozglądałam na boki. Pełen focus. Ja i moje międzyczasy. Pełna profeska, zadaniowe podejście do dystansu. Kilometr za kilometrem powtarzałam w głowie moje zadania: trzymać tempo, dobra postawa, luźna góra, głęboki oddech, spokój i oszczędny krok – nie wybijać się jak kózka. W końcu w maratonie każda kilokaloria ma znaczenie. Strategicznie, aby nie myśleć o niebieskich migdałach, ustawiłam zegarek na pomiar tempa co 500 metrów. I to naprawdę poskutkowało…

Duma!

Tak, duma pełną piersią. Po części dlatego, bo jest życiówka, ale przede wszystkim dlatego, bo to był pierwszy maraton, którego ja chwyciłam za jaj… za nogi, a nie on mnie. Pełne skupienie, równe tempo, którego nie udało się utrzymać do końca, ale szczęśliwie miałam siłę, aby ostatnie 300 metrów przebiec w tempie 4’58”. Na finiszu mnie poniosło. Czasowo nie miało to znaczenia, jednak miało znaczenie dla mojej głowy. Udowodniłam samej sobie, że mam jeszcze trochę pary w nogach. To był mój pierwszy, mądry maraton. Odliczam dni do Dębna.

Oto mój plan treningowy na miesiąc przed maratonem by Kamil Kalka.

Jak obiecałam – prezentuję mój plan treningowy na miesiąc przed maratonem. Każdy rozpisany przez Kamila miesiąc biegania przyjmuję z rumieńcami na twarzy jakbym czytała menu na własnym weselu 😉 Podskoczyłam nie widząc w nim długich wybiegań. Jest szybko. I taki też będzie ten post – krótko, jasno i na temat z wyjaśnieniem Kamila, jakie cele mają poszczególne treningi. Enjoy!

Dzień Konia nie istnieje! Powrót do formy po ciąży, czyli przegląd poporodowych startów

Kiedy zaczęłam biegać, brałam udział w zawodach ulicznych biegnąc „na czuja”. Suszyłam zęby, przybijając piątki kibicującym dzieciom i cieszyłam się wszystkimi wynikami, które były całkiem fajne, w tej mojej biegowej nieświadomości. Ale bieganie, mimo tego, że amatorskie, jest sportem. A w sporcie chcę się udoskonalać – biegać szybciej, dłużej, lepiej… Kocham biegać i wyciskam z każdego treningu wielką radość i satysfakcję. Jednak przychodzi taki dzień, że po prostu CHCĘ WIĘCEJ. Chcę, a nie mogę… Czyli kilka słów na temat powrotów do formy po ciąży. O biegowym głodzie po ciążowym joggowaniu, o radościach i małych rozczarowaniach – czyli krótki przegląd poporodowych startów.

Maraton, czyli K-2 w zimowym podejściu. Wyznanie mamy maratonki

Zapraszam do lektury przeuroczego biegowego wyznania mojej… No właśnie, kogo? Na pewno nie teściowej, konotacje tego słowa są okrutne… Autorką poniższego gościnnego wpisu jest moja druga mama, osoba bardzo mi bliska, którą szczęśliwie nabyłam w pakiecie z małżonkiem. Natomiast moja mama-mama, zapytana o maratony, momentalnie przechodzi w tryb przedzawałowy… O co chodzi z tymi mamami? Wasze mamy też robią tyle zamieszania wokół biegania? PS. Jedno jest pewne – jeśli kiedykolwiek Pola będzie chciała przebiec maraton, ma mój kategoryczny zakaz 😉

Regeneracja po maratonie – 10 wskazówek

Poznajcie 10 wskazówek dotyczących regeneracji po królewskim dystansie, w tym kilka moich patentów, jak szybko odnowić sfatygowane ciało. W tej chwili, kiedy w ciągu dwóch tygodni przebiegłam dwa maratony, to dla mnie najważniejsza kwestia w temacie biegania. Pamiętajcie, że możecie pomóc organizmowi już metr za linią mety!

Maraton w minutkę. Relacja z 38. Maratonu Warszawskiego

Plan miał być ambitny, jak to plany mają do siebie: 3h45min. Maraton niestety wyszydził te moje marzenia, przeżuł i wypluł. 38. Maraton Warszawski przechodzi do historii jako poporodowe 42km195m „na przetarcie” i ku pokorze z najpiękniejszą metą, jaką mogłam sobie wymarzyć. Poprawiona życiówka z Barcelony 2015 o minutkę. MINUTKĘ. Siedzę i się z siebie śmieję. Najważniejsze jednak, że wróciłam do gry!

Debiut w maratonie – 8 najważniejszych porad

Poniżej znajdziecie techniczną listę maratońskich porad autorstwa mojego trenera Kamila Kalki. W punktach, krótko i na temat. Kamil z tych, co to opieprzy, jeśli człowiek nie wykona zaplanowanego treningu. Milczeniem skomentuje głupkowate treningi, wykonane poza wyznaczonymi zakresami tętna. Życzę Wam, abyście w dniu startu zamienili się z pociągu osobowego w express 😉 Wyjaśnienie poniżej:

Chcę zostać królową! Korona Maratonów Polskich – jak ją zdobyć?

Maraton Warszawski odbędzie się za… 10 dni (o Matko!), Maraton Poznański za 24 dni. To moje dwa najbliższe „małe-duże” cele w drodze do najważniejszego: zdobycia Korony Maratonów Polskich. Dwa miesiące nosiłam się z zamiarem poinformowania mojego trenera o tym nieodpowiedzialnym planie przebiegnięcia dwóch maratonów w odstępie dwóch tygodni. Tak się bałam, że dostanę bęcki, a tu miły komentarz: „Damy radę, skoro taki fajny cel temu przyświeca…” Moja córka na co dzień mianuje się księżniczką, niechaj matka stanie się królową! W kilku punktach opiszę najważniejsze informacje jak sprawić, aby Twoją głowę ozdobiła Korona Maratonów Polskich: