Dzisiaj kończę całe 31 lat. Spokojnie mogę powiedzieć, że z „trójką” jestem oswojona. Choć bardziej z tą „trójką” chciałabym się oswoić w temacie czasów maratońskich 🙂 Jako, że dzisiejszy dzień minie nam w podróży nad morze, pomyślałam, że zrelacjonuję w dosłownie trzech zdaniach jedno z najwspanialszych wspomnień w moim życiu – czyli dzień trzydziestych urodzin na biegowo.
18 czerwca 2016 roku. Wszystkiemu winien jak zwykle Maciej. Rok temu zorganizował wyjazd niespodziankę na bieg w Inowrocławiu. Nie wiedziałam o niczym… Leoś miał zaledwie dwa miesiące, a ten zorganizował wypad ze znajomymi w tajemnicy przede mną. Wszyscy wmanewrowani w ten cały misterny plan wyścigu na trzy wózki doskonale o wszystkim wiedzieli, prócz mnie. Wystartowaliśmy spokojnie… ale ten ostatni rok w ciążowych kilometrach podkusił, żeby w dniu urodzin przyspieszyć. 200 metrów za linią startu mój wózek z Leonem życzliwie przejęła Doris, zmotywowała, żeby trochę przyspieszyć na te 5 km co skończyło się… finiszem z nową życiówką na 5 km (23’32 dwa miesiące po porodzie)! Do tego na mecie pan prowadzący imprezę złapał mnie, złożył życzenia, pogratulował jeszcze świeżego syna, wręczył kwiaty, a cały stadion miejski w Inowrocławiu śpiewał 100 lat… Spłakałam się krokodylimi łzami… Do tego wpadło piękne, pamiątkowe trofeum za 6. miejsce OPEN 😀 Maćka zacałowałam na amen. Sami zobaczcie: