W trakcie opisanego niżej zabiegu, naszła mnie myśl, że suszenie żywności daje mi poczucie bezpieczeństwa. Gdyby nagle groził nam koniec świata i zamknęliby wszystkie pobliskie bazary, stanęłabym na środku kuchni i wydałabym orędzie:
„Rodzino, nie lękajcie się. Posiadamy pokaźne zbiory suszonej żywności. One nas ocalą”.
Suszenie warzyw i owoców w czasach „wszystko dostępne 24h” to swoisty powrót do korzeni. Nasi przodkowie suszyli pożywienie już 12 tysięcy lat temu! Ten prosty proces usuwa wodę z żywności, dlatego mikroorganizmy odpowiadające za psucie i gnicie produktu nie mają gdzie się rozwijać. A my możemy zatrzymać smaki lata bez użycia chemii i konserwantów. Dlatego też sprezentowałam sobie elektryczną suszarkę do żywności o mocy 520W (koszt 160 PLN). Zakup dokonany w tajemnicy przed mężem aka czy-to-jest-nam-potrzebne-? Na rozgrzewkę ususzyłam owoce, aby pełniły rolę zdrowych czipsów, przede wszystkim dla Poli. Sprawdzają się także jako dodatek do szybkich śniadań lub jako mini paczki turystyczne „weź na drogę”. Zapach w domu obłędny! Suszyłam kolejno:
- JABŁKA: wydrążyć, pokroić na plastry ze skórką 3-5 mm, suszyć ok. 5h, można dodać niewielką ilość cynamonu
- BANANY: pokroić w plastry 2-3 mm, suszyć ok. 6-8h (HIT POLI)
- KIWI: plastry ok 4-5 mm, suszyć ok 6-8h (HIT!)
- GRUSZKI: wydrążyć, obrać ze skórki, pokroić w plastry 3-5 mm, suszyć ok. 5h
- ŚLIWKI: przekroić na pół, usunąć pestkę, wywinąć miąższem do góry, suszyć skórką do dołu ok 6-8h, następnego dnia powtórzyć suszenie
- MARCHEWKI: pokroiłam w plastry 2-3 mm, suszyłam 5h, jednak bez zachwytu…
Bądź ze mną na FACEBOOKU & INSTAGRAMIE <3